Gdzie na rower w Beskid Sądecki?
Położony nad malowniczą doliną Popradu Beskid Sądecki – z drobnymi wyjątkami – to wciąż jeszcze mało odkryty zakątek dla masowej turystyki. Bez wątpienia ogromna to jego zaleta, choć powodów, by go odwiedzić, jest znacznie więcej. Szczególnie na rowerze, bo dla pasjonatów dwóch kółek Beskid ten ma do zaoferowania naprawdę wiele. Na początek proponujemy sympatyczną trasę w paśmie Jaworzyny Krynickiej do Bacówki nad Wierchomlą.
Na granicy
Na pierwsze rowerowe spotkanie z Beskidem Sądeckim warto wybrać trasę prostą i przyjemną, choć należy pamiętać o tym, że jesteśmy w górach i płasko nie będzie. Podjazd towarzyszy nam niemal od początku, choć pierwszy odcinek (przejazd przez wieś) można pokonać także samochodem. Warto jednak potraktować go jako rozgrzewkę przed późniejszym podjazdem i pokonać go rowerem.
Droga przez Wierchomlę, bo o niej mowa, prowadzi w górę potoku Wierchomlanka. Aż do 1947 r. był granicą osadnictwa łemkowskiego. Wsie na wschód, łącznie z Wierchomlą, zamieszkiwali Łemkowie. Ludność ruska (rusińska) mówiąca w języku łemkowskim, wyznająca grekokatolicyzm albo prawosławie, którą w 1947 r. w wyniku przesiedleńczej Akcji „Wisła” zmuszono do opuszczenia rodzinnych terenów.
Pozostałością po Łemkach są przydrożne krzyże, kapliczki i cerkwie. Jedną z nich, pw. św. Michała Archanioła z 1821 r., można zobaczyć w Wierchomli. I choć z zewnątrz nie jest aż tak urzekająca, jak potrafią być cerkwie w innych połemkowskich wsiach, to jej potężnym atutem jest zachowany w pełni ikonostas. Ogromna ściana ze świętych obrazów oddzielająca nawę od prezbiterium przetrwała zawieruchę 1947 roku, dzięki czemu ruscy święci do dziś patrzą na wiernych w wierchomlańskiej świątyni. I pewnie nadziwić się nie mogą, jak wiele się tu pozmieniało, gdyż w latach 50. XX w. dawna cerkiew została zaadaptowana na kościół rzymskokatolicki. Wpisana jest także na Szlak Architektury Drewnianej.
Przy cerkwi znajduje się cmentarz, na którym obok nagrobków rzymskokatolickich można odnaleźć także mogiły z krzyżami obrządku wschodniego. Pochowany jest tu także Michał Źrołka, Łemko z Wierchomli, który opisał swoje życie w sądeckiej wiosce i dramatyczne wydarzenia wysiedlenia w książce „Opowieści łemkowskie”.
W górę i w dół
Nieopodal Hotelu Wierchomla zaczyna się właściwy podjazd. Wjeżdżamy na szutrową drogę dojazdową do Bacówki nad Wierchomlą i niemal przez 5 km pniemy się w górę. Kogo nie odstraszą pierwsze zakręty, już wkrótce będzie mógł się rozkoszować leśnym chłodem sądeckiego lasu Popradzkiego Parku Krajobrazowego. Widoki wprawdzie czekają dopiero przy Bacówce, ale wynagradzają wszelkie trudy podjazdu. Nie na darmo schronisko szczyci się jedną z najpiękniejszych panoram na Tatry w Beskidzie Sądeckim.
To jedna z bacówek turystyki kwalifikowanej – pokłosie beskidzkiego projektu z lat 70-80. XX w. serwowanego nazwiskiem Edwarda Moskały. Wierchomlańska bacówka jednak znacznie odróżnia się od pozostałych z projektu, gdyż powstała na bazie przeniesionego z pobliskiego Złockiego spichlerza. Dziś solidnie odremontowana i rozbudowana przyciąga nie tylko widokiem, ale i atmosferą. Występuje tu także niezła mieszanka kulturowa, bo obok Fińskiego Domku jest prawdziwa jurta, a prowadzone tu warsztaty pozwalają umysłowi sięgać daleko poza granice Beskidu Sądeckiego.
Ale póki co pora ruszać w dalszą drogę. Spod Bacówki fantastyczny zjazd szutrową drogą sprowadza w dolinę Szczawnika, do kolejnej połemkowskiej wsi. I tu warto przystanąć na chwilę przy drewnianej cerkwi (św. Dymitra, 1841 r.). Na jej tyłach znajduje się źródło wody mineralnej – zabarwionej na pomarańczowo kwaśnej lokalnej szczawy, od której wieś wzięła swoją nazwę. Na wysokości plenerowej informacji turystycznej w Szczawniku odbijamy na zachód, za znakami rowerowej trasy Aqua Velo i tzw. Łemkowskim Traktem docieramy na rozległe polany nad Żegiestowem. Łagodny podjazd doprowadza do kapliczki św. Huberta, z okolic której rozciąga się piękny widok na grzbiety Beskidu Sądeckiego, ale i góry słowackie. Z tego miejsca dość szybko docieramy do asfaltu w Żegiestowie Wsi. Wspaniały zjazd do doliny Popradu warto przerwać na przystanek przy żegiestowskiej cerkwi (św. Michała Archanioła, 1917-1925) dość nietypowej dla tej okolicy, bo murowanej.
Po drugiej stronie granicy
By ograniczyć przejazd drogą z ruchem samochodowym w Żegiestowie, warto przekroczyć granicę i kładką pieszo-rowerową przedostać się na Słowację. Przyjemna trasa rowerowa w dolinie Popradu prowadzi niemal w całości po płaskism i można nią dotrzeć do przejścia granicznego w Piwnicznej.
Jeśli ktoś do tej pory nie założył kasku, warto teraz to zrobić – na Słowacji jest to obowiązkowe wyposażenie rowerzysty, a jego brak można przypłacić słonym mandatem (dotyczy rowerzystów poniżej 15 roku życia i wszystkich poza obszarem zabudowanym).
By wrócić do punktu startu w Wierchomli, ostatnie kilometry wycieczki należy pokonać drogą DW 971, już po polskiej stronie Popradu.
Jaki rower?
Trasę najlepiej będzie pokonać rowerem górskim, ewentualnie trekkingowym. Sprawdzi się tu również gravel i rower elektryczny (w który najlepiej zaopatrzyć się już w Krakowie, np. w wypożyczalni Polar Sport Adventures). Trasa w części prowadzi wygodną nawierzchnią szutrową i asfaltem. Wyasfaltowana jest także ścieżka rowerowa po stronie słowackiej.
Link do całej trasy: https://en.mapy.cz/s/padafegobu
Zobacz również ciekawe akcesoria rowerowe