Polak-turysta? W słowackich Tatrach to nie brzmi dumnie
Polscy turyści płacą najwięcej kar w słowackich Tatrach Wysokich - wynika ze statystyk tamtejszych strażników Tatrzańskiego Parku Narodowego. Nasi rodacy to także blisko połowa wszystkich ofiar wakacyjnych wypadków: od 1 czerwca do 3 września w górach na Słowacji zginęły 22 osoby, z czego dziesięć osób to Polacy.
Latem Tatry przeżywają prawdziwe oblężenie. Z roku na rok turystów jest więcej; coraz częściej odwiedzamy też południową stronę Tatr. Widać to na parkingach, w restauracjach i w najwyższych partiach gór. Niestety, widać także w kilku niechlubnych statystykach.
Opinie mamy kiepską, ale w pełni na nią sobie zasłużyliśmy; jesteśmy niesforni, butni i aroganccy. Nie respektujemy lokalnych praw i przepisów. Tylko w Tatrach Wysokich w wakacje strażnicy wystawili mandaty na 6000 euro, z czego aż 80 procent ukaranych to Polacy. Najczęstsze wykroczenia to chodzenie poza szlakiem lub bez przewodnika na drogach, gdzie uprawniony przewodnik jest wymagany - ulubione miejsce Polaków “na lewo” to Łomnica i Gerlach - kąpanie w stawach (to już prawdziwa moda, obecna także po polskiej stronie Tatr) i dzikie biwakowanie.
Obrazu Polaka dopełnia to, co robimy w schroniskach: kupować niczego nie chcemy, przynosimy swoje jedzenie i picie, choć w słowackich schroniskach własnego jedzenia spożywać nie wolno. W zamian zostawiamy śmieci, a na zwróconą im grzecznie uwagę często odpowiadamy agresją. - W naszym kraju jest ich coraz więcej i są aroganccy i niezdyscyplinowani. Rano przyjeżdżają z Polski, nie chcą nic wydawać, za to wszystkiego chcą za darmo - opowiadał w portalu cas.sk Viktor Beranek, legendarny nosicz i chatar Chaty pod Rysami.
Przodujemy też w statystykach wypadków. Od 1 czerwca do 3 września ratownicy pomagali 59 polskim turystom, głównie w Tatrach Wysokich (45 osób), a także w Słowackim Raju, Małej i Wielkiej Fatrze oraz w Tatrach Zachodnich. Niestety, 10 Polaków w tym czasie zginęło, głównie z powodu poślizgnięcia i upadku z dużej wysokości lub wyczerpania. Wciąż też zapominamy o ubezpieczeniu, co może słono kosztować (na Słowacji w przeciwieństwie do Polski akcje ratunkowe są płatne). Koszt takiej akcji to kilka tysięcy złotych.