Słynna drabinka już nie zaskrzypi…
Wreszcie jest. Nówka sztuka, mało jeszcze śmigana. Turyści nie będą już skarżyć się, że się chwieje, chybocze i skrzypi. Emocje pozostaną. Tatrzański Park Narodowy wymienił legendarną drabinkę na Koziej Przełęczy na Orlej Perci.
Słynna drabinka z Zamarłej Turni na Kozią Przełęcz to jeden z najbardziej emocjonujących etapów Orlej Perci, najtrudniejszego szlaku w polskiej części Tatr. Ponad osiem metrów prawie pionowo w dół, pod nogami wielka przepaść. A na dole trzeba zrobić jeszcze krok w bok, by w końcu stanąć na twardej skale. Niektórzy w tym miejscu przeżywają prawdziwy kryzys, długo “modlą się”, nim postawią pierwszy krok. Innej drogi jednak nie ma, bo od Zawratu do Koziego Wierchu szlak jest jednokierunkowy.
Dodatkowych wrażeń dodawało już samo zejście. Co wrażliwsi turyści zgłaszali w Parku, że drabinka się chybocze, skrzypi i że… zaraz odpadnie od ściany, pociągając ze sobą pechowców, którzy nią właśnie schodzili. Atmosferę grozy podgrzewały dyskusje na internetowych grupach. TPN i ratownicy cierpliwie tłumaczyli, że przeprawa jest dobrze osadzona i nic zdarzyć się nie może, jednak w końcu przyszedł czas na remont.
fot. Wojciech Staszel/FB Tatrzański Park Narodowy
Orlą Perć ukończono w 1906 roku. Szlak prowadził od Polany pod Wołoszynem przez grzbiet Wołoszyna do Zawratu. Ze względu na ochronę przyrody w 1932 roku szlak przez Wołoszyny zamknięto i od tej pory szlak zaczyna się (lub kończy) na przełęczy Krzyżne.
Pierwszą drabinkę zamontowano w pobliżu obecnego przebiegu trasy, ale w innym miejscu. Była jeszcze jedna drabinka, pod drugiej stronie Koziej Przełęczy, opisywana jako “najbardziej powietrzne przejście w całych Tatrach”. Obie zlikwidowano po II wojnie światowej i zbudowano nowe, do dziś użytkowane sztuczne ułatwienia.
Szlak należy do najbardziej niebezpiecznych, co widać też w statystykach TOPR. Zginęło tam ok. 140 osób. Do ostatniej tragedii doszło tu w ostatnią niedzielę w rejonie Granatów. Młoda turystka potknęła się i spadła do Buczynowej Dolinki. Niestety, zginęła na miejscu. Ponad 10 lat temu na drabince poślizgnął się młody Rosjanin, wędrujący samotnie po Tatrach. Padał deszcz, drabinka była mokra. Mężczyzna runął w przepaść, zginął na miejscu. Jego upadek widział jeden z turystów.
Dla obytego z wysokimi górami i przepaściami drabinka nie stanowi żadnego problemu. Gorzej i niebezpieczniej robi się, gdy szczeble są mokre lub oblodzone. Ale wtedy tak wysoko w góry i na taki szlak raczej nie należy się wybierać...